


I bardzo zmotywowała do czynności, której bardzo dawno nie czyniłam.
Spotkałam Panią Wacławę przypadkiem. Chciałam być miła, i zapytałam, co u niej słychać. Kobiecinka bardzo zadowolona odpowiedziała, że właśnie kolejne książki wypożycza, bo już nie ma co czytać. Zerknęłam na torbę, a w niej opasłe tomiska sag miłosnych.Chyba z 6 sztuk!!! Pomyślałam - ja na emeryturze też tak będę czytać. I usprawiedliwiając się obecną swoją sytuacją, stwierdziłam, że ja nie mam czasu. Pani Wacława zaś - wygadana się zrobiła - że przecież nie pracuję. No jasne pranie, sprzątanie i gotowanie to nie praca, bo przecież za to nie płacą. Bynajmniej mi. Nie dałam za wygraną. Mówię, że przecież dwoje dzieci mam,wychowuję,szykuję do szkoły, odrabiam lekcje itp. To sobie polepszyłam! Doświadczona emerytka bez wahania na to, że nie ja jedna... Zatkało mnie. No i tak zakończyłam tę wręcz przemiłą pogawędkę.
I dziś dzięki Pani Wacławie położyłam dzieci wcześniej spać.... No dobra - o podobnej porze jak zwykle. Ale nie siadam przed telewizor,a zabieram się za czytanie. Fajnie jest spotkać dawnych znajomych i z nimi zamienić kilka słów. Następnie zmienić swój tryb życia, postawić na swoim , nie odwlekać, nie czekać do emerytury!!!
Czy Wy też spotykacie takich ludzi, którzy nieświadomie zmieniają wasz pogląd na świat?
Życzę Wam wielu spotkań z taką Panią Wacławą.
Zmykam poczytać.
Aaaa i coś mam ochotę na morze. Przedpokój zrobił się błękitny to i muszelki muszą być... Piach też mam. Jak dzieciaki z podwórka wracają:)